„[…] Dawno nie widziałem takiej fali ludzi, może po gigantycznych koncertach, ale na tu potok ludzi się nie skończył. Droga, plac, przejścia podziemne są zatłoczone ludźmi. Emocje wszystkich są wysokie, ale generalnie wszyscy są bardzo powściągliwi i uprzejmi.
W drodze powrotnej z peronu - na schodach przed zatłoczonym przejściem starsza kobieta z dwiema torbami i dużą niebieską walizką mówi "gdzie są wolontariusze, daj mi wolontariusza!" Wszyscy patrzą na nią z zaskoczeniem, powoli kieruje się do miasta. Postałem w czasie kolejnej telefonicznej rozmowy, potem okazało się, że nie można wyjść przez hall, wypuszczają przez peron. Póki dostałem się do schodów - ta sama kobieta stoi, znowu krzyczy, domaga się wolontariusz, sama nie wyciągnie walizki.
„Jeśli będziesz się tak zachowywać, nikt się z tobą nie zajmie. Niech Pani poprosi, a wszyscy Pani pomogą. Czy wynieść Pani walizkę?” Bała się oddać walizkę, trzymając dwie torebki w jednej ręce i drugą trzymała za walizę, gdy ciągnęłam ją na górę. Szedłem bardzo wolno, w ogóle nie skupiałem się na dworcu.
Skąd? - pytam - Z Charkowa. Boję się dworców.
Wszyscy Pani są cali? - Syn jest ranny na froncie. Nie wiem, czy żyje, trzy dni bez kontaktu. Na jego prośbę znajomy obcokrajowiec odwiózł mnie na pociąg, wysłał do znajomego we Lwowie. Mam się z nim spotkać.
Jak się jechało? - i tu u kobieta wpada w histerię, zaczyna płakać i się trzęsie - jak jechali z Charkowa do Lwowa 19 osób w jednym przedziale, głównie kobiety i dzieci, w następnym - 17 osób, w korytarzu na stojąco jechali mężczyźni. Kiedy opowiadała mi, jak za miejsce siedzące przedziale pobiła się kobieta ostatnich tygodniach w ciąży i matka z trzydniowym (!!!!) dzieckiem. W pociągu brak wody pitnej, nie ma toalet, ludzie boją się włączać w nocy jakiekolwiek światła w wagonie, żeby nie zakłócić maskowania i samoloty nie zauważyły pociągu - jak tylko ktoś próbuje włączyć telefon (!!!) wszyscy go atakują. Że w mieście banda separatystów i nawet bomby nie pomagają im pójść po rozum do głowy i oni siedzą, czekają.
Mogłem ją tylko przytulić i słuchać, ona się wypłakała, poszliśmy dalej… Myślę, że nikt z pasażerów pociągu nie zrobił nawet zdjęć tej rozpaczy.
Potem zszedłem na dół, postawiłem kawę i oddałem temu, kto ją miał spotkać. Kobieta nie ufa nikomu i niczemu, walizka to wszystko, co jej zostało z „tamtego” życia, agresja to jej sposób na samoobronę, nic więcej.
Jestem za tym, że przed potępieniem trzeba zrozumieć, co ci ludzie przeszli, z jaką traumą psychiczną i w jakim stanie przyjeżdżają.”
[Zdjęcie i większa część artykułu „Про біженців, яким «все не так»”]
Tłumaczenie własne
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz